
Kultura zawsze pozostaje na końcu listy ważnych spraw polityków dysponujących publicznymi pieniędzmi. Z konsekwencjami takiej sytuacji każdego dnia mierzą się osoby pracujące na zapleczu kultury przy organizowaniu koncertów, wystaw, spektakli, festiwali, spotkań, warsztatów, przy wydawaniu książek i produkcji filmów. Wykonują mnóstwo czynności: od aktywności twórczych, jak wymyślenie idei przedsięwzięcia, programu imprezy, przez zmagania z papierologią, po działania prozaiczne typu sprawdzenie biletów czy posprzątanie terenu. Ich praca na ogół jest niewidoczna, traktowana z pobłażliwym lekceważeniem i opłacana na poziomie najniższej krajowej. Dlaczego zatem ludzie legitymujący się rozległą wiedzą, wysokimi kwalifikacjami, świetnie radzący sobie w trudnych, kryzysowych sytuacjach, godzą się na takie warunki?

Ksenia Stasiak, dyrektor Muzeum im. Jerzego Dunin-Borkowskiego w Krośniewicach, w kwietniu roztaczała wizję rozwoju placówki bogatej unikatowymi zbiorami – informowała o planach zorganizowania ciekawej wystawy czasowej i kontynuowania dobrych tradycji instytucji. Zgodnie z opracowaną przez nią strategią muzeum miało lepiej wykorzystywać internet i rozwinąć działalność promocyjną. Wiele miesięcy później zapowiadanych zmian jednak nie widać, a można wręcz odnieść wrażenie, że muzeum padło ofiarą jakiejś organizacyjno-zarządczej dysfunkcji.

– Zależało mi, aby w tekście znalazło się jak najwięcej cytatów ze źródeł, bo trafiłem na mnóstwo rzeczy nieznanych, do których trudno dotrzeć – kto miałby cierpliwość przeczytać prawie wszystkie łódzkie gazety? – mówi Maciej CHOLEWIŃSKI, który przez ponad pięć lat pracował nad opartą w dużej mierze na archiwaliach książką „Szalone muzeum”, dotyczącą życia artystycznego Łodzi od jej zarania. Książka ma się ukazać w przyszłym roku.

W momencie ogłoszenia polskiego kandydata do Oscara oficjalnie rozpoczyna się niełatwa droga promocji filmu w Stanach Zjednoczonych. Tegoroczny kandydat startuje jednak z małą przewagą. Twórcy mają już bowiem doświadczenie w kampanii oscarowej i to zakończonej sukcesem.

– Siłą dzieł dramaturgicznych Pendereckiego są znakomite libretta, które poruszają tematy uniwersalne. „Raj utracony” to gatunek pośredni między operą a oratorium. Poniekąd nawiązuje więc do sztuki sakralnej, którą Penderecki kierował do całej społeczności ludzkiej, niezależnie od wyznania – mówi Rafał JANIAK, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Łodzi i kierownik muzyczny premiery „Raju utraconego” Krzysztofa Pendereckiego, która odbędzie się 24 listopada.

Ekologiczny znaczy lepszy. Słowo to w XXI wieku zrobiło zawrotną karierę. Do tego stopnia, że wytarło się i zużyło. Stało się słowem kluczem, który jednak nie pasuje do właściwego zamka. Fałszywa świadomość dodatkowo przeszkadza w uporaniu się z problemem współczesności, jakim jest degradacja środowiska naturalnego i groźba katastrofy klimatycznej.

W bajkowych realizacjach „Snu nocy letniej” Puk przedstawiany jest jako dobrotliwy duszek, podczas gdy już dawno odkryto, że Puk to jedno z imion diabła. Był kimś zwodzącym samotnych wędrowców. Miał kilka postaci i był demonem ruchu.

Hasło tegorocznej edycji festiwalu „Retroperspektywy” – „Generacje” – trafnie diagnozowało ważny problem współczesności. W obliczu oddalania się od siebie światów, w których funkcjonują kolejne pokolenia, kluczowe stają się pytania o międzygeneracyjne porozumienie, dialog i wspólną refleksję nad pojawiającymi się zagrożeniami, o przekazywanie wartości. Jak sobie wzajemnie pomagać, a może chociaż nie przeszkadzać? Co warto ocalić (odkryć na nowo), a co jest już zamkniętym rozdziałem, godnym co najwyżej sentymentalnych wspomnień?

Wciąż brakuje nam w życiu publicznym miejsca na refleksję o historii. Ta pozostaje często w gestii elit, a elity są podzielone również w sprawie polityki historycznej. Ja sam przez 30 lat dorosłego życia nie wiedziałem o Wielkiej Szperze. Mieszkałem w Łodzi, w pożydowskim mieszkaniu. Wcześniej moi dziadkowie mieli dom na terenie getta. Żydzi rozebrali go na deski, by nimi palić, bo umierali z zimna. I mimo tego ja nic o getcie nie wiedziałem – o tym się nie mówiło. Komuna robiła wszystko, żeby gumką wytrzeć prawdę o tym okresie. Populacja Żydów dramatycznie zmalała, a ci, którzy zostali, ciągle przestraszeni, przepraszali, że żyją. W związku z tym można było żyć w Łodzi bardzo długo i nie znać historii getta - mówi MAREK MILLER, autor książki „Wielka Szpera”, wybitny reporter, pomysłodawca i pierwszy dyrektor Festiwalu Mediów „Człowiek w zagrożeniu” w Łodzi.

Podobno wielka muzyka zaczyna się od małych scen – tak przynajmniej głosi slogan promujący Great September, showcase’owy festiwal, którego główną ideą jest kreowanie karier poprzez prezentowanie młodych, nieznanych wykonawców na wielu koncertach w małych klubach. Jak dalekie od prawdy jest dziś to hasło, przekonałem się, uczestnicząc w drugiej edycji wydarzenia.