Zabytkowy park na Zdrowiu zimą otula cisza. Z przyjściem wiosny zaroi się tu od spacerowiczów, a powietrze wypełni śpiew ptaków. Ta sielanka skończy się w lipcu największym w Polsce festiwalem muzyki elektronicznej. W alejki setki razy wjadą ciężarówki wiozące elementy pięciu scen, nagłośnienia i infrastruktury służącej 30 tysiącom uczestników. Taki przynajmniej jest plan – organizator podpisał z władzami Łodzi umowę na trzy lata. Jak na razie festiwal Audioriver wytworzył w Łodzi kilka scen konfliktu…
Rzeczywistość muzyczna po pandemii wróciła do stanu sprzed lockdownów, toteż rok 2023 w regionie obfitował w premiery płytowe i inne wydarzenia muzyczne. Szeroko rozumiany rock trzymał się mocno. Na ogólnopolskie wody wypłynął hip-hop. Festiwale cieszyły się wysoką frekwencją niezależnie od wysokich cen biletów. Klub DOM wrócił, na dobre zaistniała Przestrzeń. Jednym słowem: słuchać, gibać się na koncertach i nie umierać!
Jak na psa Gustaw, znany też jako Gu-Tang Clan, jest całkiem niezłym artystą. Twórczo znaczy swój teren, czyli Łódź, a że lubi wędrować, ślady jego bytności w postaci czarno-białych lub granatowo-białych sitodrukowych plakatów z jego własnym wizerunkiem można odnaleźć także w innych miastach Polski i Europy. Ale Gustaw ma też inny talent – potrafi myśleć jak człowiek i zna język polski. W „Kalejdoskopie” 02/24 zamieszczamy wywiad z psem-twórcą oraz galerię jego streetartowej działalności.
50-letni „Kalejdoskop” od teraz wygląda inaczej, ale cele, które sobie stawiamy, przygotowując jego treść, pozostają te same. Chcemy dostrzegać to, co dzieje się w świecie sztuki, literatury, teatru i filmu w Łodzi i województwie. Obserwować ważne dla kultury procesy, być inspiracją dla refleksji i dyskusji. Przez pół wieku „Kalejdoskop” stał się częścią tożsamości Łodzi. A jaka ona jest? Gdzie leżą jej źródła? Co ją kształtowało przez ostatnich dwieście lat? Tropów szukamy w historii, literaturze, przestrzeni, w losach naszych bliskich, zakorzenionych w mieście od dekad.
Ten film jest eksperymentem badawczym, zaś materią do testów – przepastne archiwum Wytwórni Filmów Oświatowych w Łodzi, czyli blisko pięć tysięcy tytułów. Na początku hipotezą artystyczną była próba opowiedzenia „Solaris” Stanisława Lema za pomocą materiałów filmowych, które nakręcono w zupełnie innym kontekście i z inną intencją.
Sztuka nie upowszechnia się sama i dobrze wiedzą o tym twórcy, których tradycja każe jeszcze nazywać malarzami, rzeźbiarzami, grafikami, choć dziś są to po prostu „artyści wizualni”. Jakkolwiek jednak byśmy ich nie nazwali, muszą istnieć publiczne miejsca, w których mogą pokazać swoją twórczość, niekoniecznie tylko z ich osobistej potrzeby. Istnienie galerii jest dla artystów szansą i warunkiem ich rozmowy z widzem. Sensem ich pracy twórczej. Ale też tęsknotą i nadzieją, bo artyści skarżą się na przepaść, jaka rośnie pomiędzy ich twórczą gorliwością a rosnącym deficytem galeryjnych przestrzeni.
– Współczesne dramaty jakoś mi się nie podobają. Przeszkadza mi, że są mało fabularne. Zwykle przedstawiany jest jakiś problem i postaci, które mają się pojawić na scenie, wypowiadają kwestie związane z tym tematem. Te teksty są dyskursywne, publicystyczne – mówi ŁUKASZ BARYS, laureat Nagrody Dramaturgicznej im. Tadeusza Różewicza za sztukę „Szwaczka” w II edycji konkursu organizowanego przez Teatr Miejski w Gliwicach. Młody pisarz pochodzi z Pabianic. Jest laureatem Paszportu „Polityki” za powieść „Kości, które nosisz w kieszeni”. Od blisko dwóch lat pisuje felietony do „Kalejdoskopu”.
– W ostatnich latach zaczęłam zmieniać swój repertuar, co było podyktowane obserwacją rozwoju mojego głosu. Zaczynałam śpiewać jako sopran liryczno-koloraturowy, wykonywałam m.in. opery Mozarta oraz utwory Karola Szymanowskiego. Obecnie sięgam po role dramatyczne, „Traviata” jest więc dla mnie odpoczynkiem od ciężkiego repertuaru – mówi sopranistka IWONA SOBOTKA, która wystąpi w premierze „Traviaty” Verdiego w Teatrze Wielkim w Łodzi.
Przyglądamy się fenomenowi tańca i muzyki tradycyjnej, które coraz więcej zwolenników znajdują w mieście. Młodzi ludzie, często wykształceni muzycznie, dają się porwać wirowi oberków, mazurków i polek – uczą się grać, uczą się tańczyć. Zanikająca kultura wsi staje się językiem budującym subkulturę miejską. To sięganie do korzeni, czasem bardzo głęboko, jest wyrazem potrzeby poszukiwania tożsamości, oparcia się na czymś prawdziwym w czasach rozmywania się standardów i hierarchii.
Teatr często sięga dziś po antyczne tematy. Przepisuje je jednak na współczesne okoliczności. Nieobecny w życiu syna ojciec zajmuje dziś miejsce gromowładnego Zeusa. Opuszczona matka, która domaga się kary na ojcu dlatego, że ją opuścił, staje się odpowiednikiem Klitajmestry. Dla Krzysztofa Warlikowskiego, Michała Zadary czy Marcina Libera osobisty stosunek do tekstu antycznego pozwala odkrywać w nim współczesne traumy: kryzys relacji rodzinnych, odrzucenie inności czy fundamentalizm religijny.