
FELIETON. Niczego nie można dziś robić całkiem bezpiecznie, a więc także czytać. W „Ulissesie” nie znajdziemy wprawdzie koronawirusa, ale inne zarazy i epidemie – jak najbardziej. Już na samym początku, w rozdziale pierwszym („Telemach”) zirytowany Mulligan, nie mogąc znaleźć chusteczki do nosa, którą chce otrzeć twarz z mydła po goleniu, woła stłumionym głosem: „A niech to zaraza!”. Pisze Maciej Świerkocki.

Szuflandia, kojarzona z krainą z filmu "Kingsajz" odrodziła się w nowej postaci - jako samoobsługowa biblioteka. Została uruchomiona przez Bibliotekę Miejską w Łodzi, jako pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce. Wypożyczalnię 24/7 znajdziemy na rynku łódzkiej Manufaktury. Korzystanie z niej jest bezpłatne, wystarczy mieć kartę biblioteczną.

FELIETON. Podczas pandemii jako wydawcy niszowi cieszymy się, że w ogóle możemy coś robić. Że nie jesteśmy skazani na pracę zdalną, bo nie da się do domu przenieść całego magazynu książek. Że na przykład nie handlujemy butami, które potem będziemy musieli rozdać, tracąc przyszłe zyski czy płynność finansową (kredyt). My i tak prawie wszystko rozdajemy. Pisze Rafał Gawin.

LITERATURA. Rzeczą zdumiewającą w twórczości literackiej Zofii Zarębianki jest rzucająca się w oczy wielotorowość, wybór wielu odmiennych dróg, chodzenie w profesorskiej todze i skromnym palcie poetki. Pisze Maciej Bieszczad.

FELIETON. Ja, proszę pani, to z przedstawień najbardziej lubię antrakty – zwierzył mi się pewien stały bywalec po premierze i po niejednym winie. – Po antrakcie, proszę pani, to ja wiem, jaką sztukę oglądam. Pisze Anna Ciarkowska.

FELIETON. Jak mówi znane powiedzenie: „Obyś żył w ciekawych czasach!”. No i doczekaliśmy się „ciekawych czasów”, w których pandemia stała się najlepszą formą promocji czytelnictwa. Pisze Maciej Robert.

FELIETON / TEMAT NUMERU. Przymusowa izolacja zrodziła tęsknotę za wspólnotowością. Ludzie dzielą się zdjęciami z dzieciństwa, śpiewają razem z balkonów, spędzają czas z rodziną. Na fali trendu instytucje kultury udostępniają w geście solidarności do tej pory pilnie strzeżone zbiory. Szkoda, że potrzeba było do tego aż epidemii. Pisze Kevin Kołeczek.

KROWIE NA GRANICY. Czy da się pani namówić na jeszcze jeden kawałeczek filetu ze złocicy, panno Dubedat? Tak, dupyda. I dupydała. To pewnie hugonockie nazwisko. Przypominam sobie, że jakaś panna Dubedat mieszkała w Killiney. Du, de la, z francuskiego. Pisze Maciej Świerkocki.

OPOWIADANIE. Proponujemy lekturę opowiadania debiutującego na naszych łamach Pablo Pomado. Uwaga. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Ilustracja: Maria Korczak-Idzińska. "Wokół zebrali się ludzie. Nikt nie wyprawia skór tak pięknie, jak pani. Staliśmy u brzegu polany i nie chcieliśmy przeszkadzać, jak rozmawia pani z dzieckiem. Ach, te dzieci – zagaili. A czort was przysłał, wycharczałam. Zamarli. No, co jest, przecież dom na polanie nie znaczy dom na koziej nóżce, nie bójcie się"