Muzyka | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Daniel Spaleniak ma 22 lata i naturę obieżyświata, hipnotyzujący głos, jedną gitarę, bo drugiej jeszcze się nie dorobił, a na koncie debiutancką płytę „Dreamers”, która przyniosła mu nominacje do prestiżowych nagród. By tworzyć, potrzebuje bratniej duszy.
Jest ich zaledwie siedmioro – to chyba najmniejsza klasa maturalna w Łodzi. Nie są jednak zwykłymi maturzystami, bo swój egzamin dojrzałości muszą nie tylko napisać, ale także wytańczyć. Są bowiem uczniami Państwowej Szkoły Baletowej im. Feliksa Parnella w Łodzi.
– Przed oczami mam obraz mamy siedzącej przy fortepianie czy dziadka grającego na skrzypcach. Niektórzy nazywają to genami, ja wolę określenie „powołanie” – mówi PIOTR GŁADKI, dyrektor Wiener Solisten Orchester, z którą co roku odwiedza Radomsko.
– Nie możemy milczeć wobec tego, co się dzieje. Jeśli nas coś boli, uwiera, to chcemy o tym śpiewać. Naszą muzyką przekazujemy punkrockowego ducha i to nas nakręca – mówią członkowie łódzkiego duetu ALLES.
Pierwszy ważny międzynarodowy konkurs gitarowy Piotr Przedbora wygrał, gdy miał dziewięć lat. Jako 15-latek w Belgradzie startował w wyższej kategorii, bo program, który przygotował, nie mieścił się w czasie przewidzianym dla jego rówieśników.
Już sto lat minęło od czasu, gdy łódzcy muzycy postanowili się zjednoczyć. Z potrzeby wspólnego uprawiania sztuki oraz z konieczności zadbania o wspólne interesy powstała Filharmonia Łódzka.
– Cały czas gonię ten muzyczny horyzont. Próbuję uchwycić nowe barwy, nowe brzmienia i zamknąć je w kompozycji. Z tej pogoni za niemożliwym powstają coraz bardziej nowoczesne utwory – mówi Paweł Rurak-Sokal.
RECENZJA.  Wszystko jest tu tradycyjne, dosłowne, malownicze. Tradycjonaliści będą więc usatysfakcjonowani, ale innym może doskwierać brak finezji. Największym atutem tej inscenizacji są niewątpliwie soliści.
Świętujemy stulecie Filharmonii Łódzkiej. Jakie były jej początki?... W 1915 r. dyrygent Tadeusz Mazurkiewicz zaproponował zorganizowanie koncertu, z którego dochód miał trafić do bezrobotnych muzyków.
RECENZJA. To prawdziwa przyjemność - oglądać studencki spektakl operowy i zachwycać się wykonaniem tak wybornym, że mogłoby zawstydzić niejeden zespół złożony z muzyków z kompletnym wykształceniem. A jeszcze, gdy się pomyśli, jak ci młodzi będą się rozwijać i zdobywać doświadczenie…