Kina po kwarantannie | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 2 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 2 =

Kina po kwarantannie

Widzowie nie wrócili do kin, które rząd pozwolił otworzyć 6 czerwca. Są przestraszeni, nie chcą oglądać filmów w maseczkach. Nie mają zresztą czego oglądać, bo opóźniły się premiery. Ludzie wybrali ogródki restauracyjne albo po prostu wyjechali na wakacje. Według szacunków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w czerwcu polskie kina odwiedziło 92 tys. widzów. Rok wcześniej było ich 2,75 mln.
Po odwołaniu lockdownu w Łodzi działały tylko trzy kina: Charlie, Kinematograf w Muzeum Kinematografii i Bodo, które puszcza filmy z rzutnika. W ostatni tydzień czerwca dołączyła Szpulka w Łódzkim Domu Kultury. Mimo braku konkurencji ze strony multipleksów na seansach pojawiała się garstka widzów albo wcale. Sieci wstrzymywały się z otwieraniem swoich sal. Helios wznowił działalność 3 lipca (w Łódzkiem: w Pabianicach, Piotrkowie, Tomaszowie i Bełchatowie), ale w Łodzi z powodu upadku centrum handlowego Sukcesja do sierpnia pozostawał zamknięty (ostatecznie Rada Wierzycieli pozwoliła syndykowi upadłościowemu Sukcesji wydzierżawić piętro, na którym znajduje się m.in. kino). Tydzień później ruszyło Multikino, a Cinema City w ostatniej dekadzie lipca wciąż czekało. Od początku lipca filmy z rzutnika wyświetla kino Przytulne w Domu Kultury 502. – Jest słabo, źle, widzów jak na lekarstwo – mówi Wojciech Wojtysiak, szef kina Bodo, które do końca sierpnia pracuje w trybie letnim, od soboty do wtorku. – Bywają dni, że nikt nie przychodzi. Rynek się załamał. Na początku mieliśmy w repertuarze filmy sprzed pandemii, ale teraz wchodzą bieżące premiery małych dystrybutorów: „Nic nie ginie” Kaliny Alabrudzińskiej (premiera w internecie), „Nasz czas” Carlosa Reygadasa, „Przesłuchanie” Iny Weisse.


Cały tekst Bogdana Sobieszka można przeczytać we wrześniowym numerze „Kalejdoskopu”.

Kategoria

Inne