Kolejne Rockowanie za rok, ale my nie żegnamy się ze zwycięzcami i uczestnikami konkursu. Będziemy pisać, co u nich słychać i gdzie koncertują. Odwiedzajcie nas on-line, na FB (https://www.facebook.com/kalejdoskopkulturalnyreymont) i czytajcie w drukowanej wersji „Kalejdoskopu” (miesięcznik dostępny w kioskach, Empikach i na portierni Łódzkiego Domu Kultury).
Mocne, gitarowe riffy, nastrojowe ballady, niebanalne teksty i cała gama rockowego brzmienia. To wszystko działo się podczas Festiwalu Rockowanie w Łódzkim Domu Kultury.
Mocne, gitarowe riffy, nastrojowe ballady,
niebanalne teksty i cała gama rockowego brzmienia. To wszystko
działo się podczas Festiwalu Rockowanie w Łódzkim Domu Kultury. Za
nami już druga edycja muzycznego wydarzenia. I dużo, i mało, by
mówić o randze festiwalu. – Rockowanie rozwija się i ma już
ogólnopolski zasięg. Zgłosiło się do nas ponad 70 zespołów z całego
kraju, a nawet jeden z Ukrainy. Od lat obserwuję rynek muzyczny i
dostrzegam zapotrzebowanie na tego typu imprezy. W samej Łodzi
działa ponad 300 zespołów. Niektórym się udało, inni grają po
salach prób. Nasz konkurs daje szansę grupom, które rokują na
przyszłość – wyjaśnia Michał Karkusiński, pomysłodawca
wydarzenia z ŁDK-u, a zarazem klawiszowiec w zespole Freeks.
Festiwal stwarza możliwości pokazania się
formacjom, które nie mają podpisanych kontraktów fonograficznych i
chcą wyjść z muzycznego podziemia. W tym roku poziom uczestników
był zróżnicowany. Do rywalizacji obok siebie stanęły zarówno
zespoły, które grają po garażach i debiut mają ciągle przed sobą,
jak i rockowi wyjadacze z bagażem doświadczeń i niejednym koncertem
na koncie. Było w czym wybierać, zwłaszcza że obowiązywały bardzo
ogólne kryteria – jeśli grasz rocka, masz się czym pochwalić, to
możesz wystartować w Rockowaniu! Konkurs przebiegał w trzech
etapach. Do drugiego przeszły aż 53 zespoły. Eliminacje półfinałowe
odbywały się w Skierniewicach, Wieluniu, Bełchatowie, Radomsku i
Kutnie, a finał miał miejsce w Łodzi 12 czerwca. Spośród siedmiu
finalistów jury (w składzie: Michał Karkusiński i Przemysław
Hachorkiewicz z ŁDK, Kuba Wielgus z Radia Łódź oraz Andrzej
Zarzecki, muzyk z grup Krótkie-es i Kamieniarze) wybrało zespół
Zgiełk. Chłopaki zgarnęli wszystko: nagrodę dyrektora Łódzkiego
Domu Kultury (2000 zł) i wydanie płyty CD, która zostanie
dołączona do „Kalejdoskopu” oraz sesję nagraniową wraz z promocją
medialną w Studiu Radia Łódź, a na dokładkę sesję zdjęciową
ufundowaną przez Studio Fabryka.
Łódzko-pabianicka formacja wystartowała z
żywiołową energią, a wokalista Jarek Lorenc podbił serca
publiczności, śpiewając: nie ma jak w mieście Łodzi.
Zespół konsekwentnie idzie obraną drogą i serwuje nam
nieprzesłodzone rockowe granie, z ciekawym brzmieniem
elektroskrzypiec Jędrzeja Olżewskiego. Do tego wyrazisty bas
Sebastiana Kokoszewskiego i mocna perkusja Marcina Perkowskiego
robią koncertowy zgiełk w najlepszym stylu. Muzycy odkurzają
zapomniane łódzkie ballady i nadają im rockandrollowy sznyt. –
Jak byłem małym chłopcem, mama śpiewała mi różne piosenki o
Łodzi, na przykład o fabrycznej dziewczynie czy trudnych
robotniczych historiach. Okazało się, że jest mnóstwo pięknych
łódzkich tekstów, których nikt nigdy nie słyszał lub nie pamięta. Z
zespołem uznaliśmy, że to dobry materiał na płytę – wyjaśnia
Sebastian Kokoszewski, basista Zgiełku. Album właśnie powstaje, a
dzięki wygranej zaistnieje na łamach „Kalejdoskopu".
Drugie miejsce zajął
poznański Eleanor Gray. Wykonawcy nie chcą definiować swojej
muzyki, a od 2012 roku grają wybuchową mieszankę różnych gitarowych
brzmień. To połączenie doświadczenia i obycia z młodością i
polotem, co w efekcie daje ciekawą fuzję luzu, spokoju i
szczerości, płynącej od muzyków. Jak twierdzi wokalista, Alan
Garstecki: – Inspiracje czerpiemy ze wszystkiego, co powoduje u
nas ciary. Nie chcemy kopiować, naśladować, dążymy do tego, aby
uzyskać własne, niepowtarzalne brzmienie i styl. Tak trzymać.
Trzecią nagrodę przyznano zespołowi S.T.O.R.M., który przyjechał z
Bochni. Pięciu ubranych na czarno przyjaciół zagrało mocnego rocka
z heavymetalowym zacięciem. Melodyczna, instrumentalna harmonia
przeplatała się z ciężkimi rytmicznymi motywami. A charyzmatyczny
wokalista – Tomek Pluta nawoływał wszystkich do zabawy słowami:
muzyka ma łączyć, a nie być tylko rywalizacją!
Region łódzki godnie
reprezentował zespół Sleepwalker z Bełchatowa. Muzycy koncertują od
2010 roku i starają się łączyć amerykańskie, klasyczne klimaty z
brytyjską dynamiką i prędkością grania. Śpiewając „Klątwę" i
„Upadek", zaprezentowali publiczności ostre heavymetalowe oblicze z
odrobiną romantyzmu. Z Łodzi był kolejny finalista KCBand, który
refleksyjnymi balladami i silnym uderzeniem pokazał klasę. Muzycy
dobrze czują się w tonacji rock-bluesowej, a wokalista i zarazem
autor tekstów Krzysztof Ciesielski nienaganną angielszczyzną
wyśpiewuje swoją opowieść. Są w niej miejskie historie z „Casino
hotel" i tęsknota za duchową transcendencją, zagubioną gdzieś w
odmętach Mississippi. – Nagraliśmy właśnie nową płytę, a teraz
szukamy wydawcy. Bardzo cieszymy się, że trafiliśmy na
Rockowanie. Chcemy występować dla coraz szerszej
publiczności, może nawet wybierzemy się w trasę koncertową za
granicę – przyznaje Krzysztof Ciesielski.
Jak na finał ogólnopolskiego festiwalu
przystało, nie zabrakło wykonawców z całego kraju, a nawet byli oni
w przewadze. Nie obyło się bez mocnego, warszawskiego akcentu. Call
The Wolf – muzyczny kwartet ze stolicy zarówno swoją muzyką, jak i
scenicznym image'em nie pozostawia wątpliwości, jak bliska im jest
muzyka z pogranicza indie-rocka czy alternatywy z Wysp Brytyjskich.
W kompozycjach zespołu słychać bogatą paletę barw gitarowych: od
surowości do wręcz subtelnych i wysmakowanych brzmień wzorowanych
na Placebo, a wszystko okraszone dobrze współpracującą sekcją
rytmiczną.
Rodzinną atmosferę, i to dosłownie,
wprowadziła na scenę grupa F-Band, czyli trio muzyczne tworzone
przez ojca – Artura Frączka oraz synów – Tomasza i Łukasza. W ich
graniu słychać wpływy klasyków: Deep Purple czy Led Zeppelin,
których muzycy podziwiają i próbują naśladować. Jednak wiadomo,
ideały są niedościgłe. Mocna strona zespołu to gitarowe riffy i
wielogłosowy śpiew oraz pogodne przesłanie: warto jest żyć,
życia dotykać, dostawać baty i spijać miód.