RECENZJA. Dzieła Magdy Moskwy mogą oczarować albo odstręczyć – nikt, kto ma z nimi do czynienia, nie pozostanie obojętny. Kipią emocjami – wyczytamy z nich obawy autorki. I okaże się, że to nasze własne niepokoje. Nie będzie miło, ale za to jaka rozkosz obcowania ze sztuką najwyższą… Wystawa tylko do 16 maja!
Te dzieła mogą oczarować albo odstręczyć – nikt, kto ma z nimi do
czynienia, nie pozostanie obojętny. Kipią emocjami – wyczytamy z
nich obawy autorki. I okaże się, że to nasze własne niepokoje. Nie
będzie miło, ale za to jaka rozkosz obcowania ze sztuką
najwyższą…Zapewne nie ma w Łodzi osoby zainteresowanej sztuką, która nie znałaby twórczości Magdy Moskwy. Ale dotychczas na wystawach indywidualnych i zbiorowych można było oglądać dzieła z wybranego okresu jej twórczości – teraz jest okazja, by prześledzić drogę tej znakomitej malarki od samego początku. Muzeum Sztuki – dzięki kuratorce wystawy Marii Morzuch, która nazywa łódzką artystkę „rebeliantką w użyciu tradycyjnych technik” – zdecydowało się wreszcie pokazać pełnię jej możliwości w tym samym miejscu, w którym wystawiano m.in. prace Władysława Strzemińskiego, Katarzyny Kobro, Roberta Morrisa czy pop-artystów. To zasłużona nobilitacja.
A droga, którą Magda Moskwa przebyła w ciągu 20 lat, była
naprawdę długa. Dużej odwagi wymagała jej zgoda na pokazanie na
retrospektywnej wystawie kilku obrazów studenckich (studiowała w
latach 90. w ówczesnej łódzkiej PWSSP). Są… bardzo niedobre. To
niezwykłe, że artystka dojrzała tak gwałtownie: w ciągu zaledwie
kilku lat odnalazła właściwy kierunek, nabrała pewności siebie jako
malarka. I – co najbardziej rzuca się w oczy – wypracowała
warsztat, jakim pochwalić się mogą tylko najlepsi. Jak to się
stało? I jak to możliwe, że co parę lat rozwija go w tak
zaskakujących kierunkach?
O warsztacie piszę nieprzypadkowo. Magda Moskwa kładzie bowiem
na niego duży nacisk – choć nie skupia się na technice, a robi to,
co podpowiada jej intuicja. Charakterystyczny, niepokojący klimat
jej prac można by osiągnąć prostszymi środkami, ale to właśnie
kunszt, pewna ręka, dopracowanie w każdym detalu sprawiają, że ta
sztuka ma tak wysoką wartość. Że brzydota staje się piękna. Tak
poruszające portrety psychologiczne nie powstają dziś zbyt często.
Malując je, artystka – jak twierdzi – oczyszcza się z emocji.
Na pewnym etapie tradycyjne malarstwo przestało wystarczać
Magdzie Moskwie i pojawiły się reliefy, na których kobiecym
postaciom towarzyszą otwory w powierzchni i wypukłe elementy, w tym
pochodzące z realnego świata, jak delikatne kwiatki z tkaniny czy
krwiste paciorki w kształcie kropli. A później – reliefy
przypominające rozciągnięty na małym blejtramie fragment skóry z
organicznymi otworami. Przerażające…
To sztuka intymna – i dosłownie (gdy dotyczy spraw najbardziej
cielesnych, zaglądając w zakamarki organizmu), i w przenośni. Na
tyle, że dziwnie się ją ogląda w odhumanizowanym białym kubiku
muzealnej galerii w tłumie ludzi. Chciałoby się być z nią sam na
sam.
Autorkę interesuje kondycja ludzkiej duszy, stany ukryte
głęboko pod powłoką ciała, schowanego z kolei pod kostiumem ubioru
– postać z obrazu jest jak szkatułka, kolejne „wcielenia” należy
odkrywać pod kolejnymi warstwami. Dokąd dojdziemy w tym
odsłanianiu? Ciało i kostium (także w przypadku projektów
nieużytkowych ubiorów: surowych, nieprzyjaznych, niewygodnych)
traktowane są tu jako pancerz-gorset dla duszy – coś, co ją
ogranicza, ale zarazem nadaje jej formę i chroni. Interpretacja tej
sztuki nie jest prosta, jednoznaczna. O czym ona jest, zależy od
odbiorcy.
Powłoka to słowo najbardziej adekwatne w przypadku obrazów,
których bohaterkami są kobiety… zmarłe. Martwe oczywiście tylko w
pewnym sensie, bo przecież dusza żyje…
Pokazując wnętrzności, autorka mruga do widza (wykorzystuje
dwojakie rozumienie pojęć „trzewia” czy „wnętrze człowieka”) – choć
ta konstatacja nie przychodzi łatwo, bo przecież Moskwa jest w
swojej sztuce śmiertelnie poważna.W serii cielistych reliefów z żyłkami i czerwonymi otworami
czy rzeźbie przypominającej kikut urwanej ręki albo nogi (a już
szczególnie w pracy, w której przez szkło powiększające oglądamy
trójwymiarowy tunel-jelito) – każe nam zaglądać nawet tam, gdzie
wcale byśmy nie chcieli, choć w podchodzeniu tak blisko,
podglądaniu jest coś fascynującego. To jak dotykanie rany Chrystusa
– postaci tak bardzo ludzkiej, a jednak z innego wymiaru. Sztuka
Moskwy jest właśnie z innego wymiaru… Może świadczyć o tym to, co
Magda Moskwa powiedziała mi kilka lat temu: – Na początku pracy
nad obrazem to ja decyduję, co robić, ale przychodzi taki czas,
kiedy on zaczyna kierować mną. Obraz jakby sam się maluje.
Tworzenie jest dla mnie metafizycznym procesem, a obraz –
organizmem, który sam powołuje się do życia, posługując się mną
jako narzędziem.
Narzędzie to jest, jak wspomniałam, bardzo sprawne i niezmordowane
w poszukiwaniach nowych rozwiązań. W docieraniu do granic
intymności Moskwa doszła już tak daleko, że trudno wyobrazić sobie,
co może nas jeszcze czekać.Co ciekawe, jej obrazy zmieniają znaczenie w zależności od
kontekstu, od tego, koło jakich prac wiszą. To świadczy o ich
uniwersalności, swego rodzaju mimikrze. Nie dominują w przestrzeni,
nie wypełniają jej całej sobą, ale wtapiają się. Nie kontrastują,
ale się wkomponowują (a mimo to skupiają uwagę). Można to zjawisko
obserwować na wystawach zbiorowych. Dzieła są emanacją osobowości
artystki – kobiety o bogatym życiu wewnętrznym, wrażliwej,
nieśmiałej. Magda Moskwa nie lubi udzielać wywiadów, rzadko daje
się sfotografować – chowa się za swoimi obrazami. Jej sztuka to
ona.
Obrazy, mówiąc o autorce, jednocześnie mówią o świecie –
indywidualne obawy, niepokoje, przeżycia, emocje mają przecież
znaczenie uniwersalne. Wszyscy je dzielimy.„Magda Moskwa. Nomana”. Kuratorka: Maria Morzuch. Wystawa czynna do 16 maja 2015.
Muzeum Sztuki ms2
Kategoria
SztukaAdres
Łódź, ul. Ogrodowa 19 (Manufaktura)Kontakt
czynne: wt. 10-18, śr.-nd. 12-20bilety: 15 i 10 zł
w piątki wstęp wolny