RECENZJA. Wystawa "Szkolne lata. Początki ASP w Łodzi" - dotyczy pionierskich lat uczelni. Niesamowita aranżacja ekspozycji: ciemne pomieszczenia, z których światło wydobywa konstrukcje i obrazy sprawia, że dzieła odbieramy albo jako bezcenne kosztowności, albo jak święte ikony w sakralnym wnętrzu.
Gdy w obchodzącej 70-lecie łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych
trwała niedawno poświęcona nieżyjącym profesorom uczelni wystawa,
na której znalazły się fragmenty ich wypowiedzi: pisanych i
mówionych, ale nie było dzieł, marzyło mi się, by tę wspomnieniową
ekspozycję uzupełnił w innym miejscu pokaz prac najwybitniejszych
twórców związanych niegdyś z akademią. Na realizację marzenia nie
musiałam długo czekać – w Muzeum Sztuki otwarto wystawę, której nie
powinien pominąć nikt, kogo interesuje łódzka sztuka. Dotyczy ona
początków obecnej ASP.
Sztandarową postacią uczelni – której idea odwoływała się do
Bauhausu w Weimarze (szkoły łączącej sztukę i projektowanie) i w
powojennym wyższym szkolnictwie artystycznym w Polsce stała się
enklawą nowoczesności – był, jak wiadomo, awangardzista Władysław
Strzemiński. Jego autorytet, jego wizja sztuki i nauczania
zdeterminowały działalność szkoły w pierwszych latach, dlatego
wystawa dotyczy tego okresu, w którym Strzemiński był z nią
związany – od wiosny 1945 roku, do stycznia 1950 roku, kiedy został
zwolniony jako element antysocjalistyczny.
Niesamowita aranżacja ekspozycji: ciemne pomieszczenia, z
których światło wydobywa konstrukcje i obrazy sprawia, że dzieła
odbieramy albo jako bezcenne kosztowności, albo jak święte ikony w
sakralnym wnętrzu. Oszczędna scenografia: czarne ściany (poza jedną
białą) i podłogi plus duże czarne cytaty z tekstów Strzemińskiego
umieszczone na ścianach, nawiązuje do awangardowych
rozwiązań.
Dzieła Władysława Strzemińskiego zajmują tu honorowe miejsce.
To m.in. przestrzenne konstrukcje i „powidokowe” obrazy – cykl prac
solarystycznych, w których twórca wykorzystał optyczne zjawisko,
polegające na tym, że po wpatrywaniu się w jakiś kształt, a
następnie przesunięciu wzroku widzimy podobną formę, ale w innych,
dopełniających, barwach, powstał właśnie w czasie, gdy artysta
wykładał w ówczesnej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych.
„Siatkówka zachowuje ślady jakiegokolwiek koloru na pewien przeciąg
czasu, zależny od siły tego koloru. Patrząc na inny przedmiot,
spomiędzy kolorów tego przedmiotu widzimy również kolor widziany
poprzednio” – pisał Strzemiński.
Pisał też – a pamiętajmy, że jako artysta został wychowany na
konstruktywizmie, i sam był wynalazcą unizmu – że „Obraz
abstrakcyjny należy malować jedynie wówczas, gdy artysta ma w nim
coś do powiedzenia”. Oglądając „Powidoki” należy mieć świadomość,
że to nie abstrakcja, ale nowy realizm.
Ale dzieła Strzemińskiego oczywiście nie są jedynymi, dla
których warto tu przyjść. Bo na wystawie znalazły się też prace
innych ważnych postaci łódzkiej uczelni. Ówczesnych wykładowców:
Stefana Wegnera, Romana Modzelewskiego i zapomnianego dziś
Bolesława Hochlingera oraz studentów, którzy później sami zostali
gigantami sztuki: Stanisława Fijałkowskiego, Bolesława Utkina,
Lecha Kunki, Stefana Krygiera, Andrzeja Strumiłły – a i mało znanej
Judyty Sobel.
Większość dzieł pokazuje, jak duży wpływ na swoich uczniów,
ale i na współpracowników (Wegnera czy Modzelewskiego), miał
Strzemiński. Jednak widać też własne poszukiwania studentów – tym
bardziej że byli wśród nich dojrzali ludzie. Bolesław Utkin jedną
linią narysował na przykład (w 1947 roku; miał wtedy 34 lata)
niezwykłą w swej lapidarności panoramę Łodzi – rysunkowe haiku –
która wygląda jak wykres EKG człowieka, z którego uchodzi życie. Są
też subtelne, abstrakcyjne płaskorzeźbione obiekty tego artysty (w
tym jeden, którego idea zrodziła się, gdy twórca miał zaledwie 19
lat).
Na obrazach Lecha Kunki z 1950 roku (miał 30 lat) widać już
ukształtowany styl, w którym dominują duże zgeometryzowane formy o
mocnych kolorach.
Wystawę uzupełnia pokaz slajdów z dokumentami (np. wnioskiem o
stworzenie w Łodzi wyższej szkoły plastycznej czy ministerialnymi
pismami) i archiwalnymi zdjęciami (dawny budynek szkoły przy ul.
Narutowicza 77, fotografie z pracowni Strzemińskiego).
Rok 1950 to nie tylko moment opuszczenia uczelni przez
Władysława Strzemińskiego, ale w ogóle czas dla szkoły przełomowy –
stanowisko rektora stracił Stefan Wegner, zmienił się program i w
ogóle od tej pory awangarda była tu niemile widziana. Na szczęście
do poprzedniej wizji uczelni można było wrócić już po politycznej
odwilży 1956 roku.
Wystawa w Muzeum Sztuki to kolejny objaw szacunku, jakim
ludzie współcześnie związani z uczelnią, ale i przedstawiciele
środowiska artystycznego spoza szkoły, darzą jej twórców. Można ją
uznać za godne podsumowanie obchodów 70-lecia Akademii Sztuk
Pięknych, które zbliżają się ku końcowi. Dzięki tej i wszystkim
pozostałym ekspozycjom organizowanym z tej okazji aktualni studenci
być może poczują się silniej związani ze szkołą, a przyszłych (oby)
przybędzie – bo to przecież zaszczyt studiować w uczelni o tak
ciekawych początkach, przez którą przewijały się takie artystyczne
osobowości…
„Szkolne lata. Początki ASP w Łodzi” –
wystawa w ms1.
Kuratorzy: Anna Saciuk-Gąsowska (MSŁ) i Wojciech Leder
(ASP).
Projekt ekspozycji: Joanna Góra-Raurowicz (tegoroczna
dyplomantka łódzkiej ASP)
Identyfikacja wizualna: Olga Zielińska (ubiegłoroczna
absolwentka łódzkiej ASP)
Fot. ATN
Wystawa czynna do 31 stycznia 2016.
Muzeum Sztuki ms1
Kategoria
SztukaAdres
Łódź, ul. Gdańska 43Kontakt
tel. 42 633 97 90bilety: 15 i 10 zł
w piątki wstęp wolny