Jeden, dwa, cztery… | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego

Jeden, dwa, cztery…

fot. Krzysztof Bieliński

RECENZJA. Trzeba przyznać, że romantycy nie ułatwiali zadania przyszłym uczniom. Mickiewicz napisał najprawdopodobniej wpierw część drugą "Dziadów", potem pierwszą (niedokończoną), potem czwartą, a na koniec trzecią. W jakiej kolejności je czytać (i wystawiać), jeśli chcemy zebrać wszystko w całość? Pisze Piotr Grobliński.
Jadąc niedawno autobusem, przez kilka przystanków z konieczności przysłuchiwałem się rozmowie dwojga młodych ludzi. Tematem były „Dziady” Adama Mickiewicza, lektura – jak się dowiedziałem – którą trzeba powtórzyć do matury. Młodzież usiłowała ustalić, co dzieje się w kolejnych częściach, przy czym samokrytycznie stwierdziła, że wszystko im się… miesza. Która część rozgrywa się na cmentarzu, w której ktoś się w kogoś przemienia? Gustaw, Guślarz, Konrad, pojawił się nawet Kordian… Trzeba przyznać, że romantycy nie ułatwiali zadania przyszłym uczniom. Mickiewicz napisał najprawdopodobniej wpierw część drugą, potem pierwszą (niedokończoną), potem czwartą, a na koniec trzecią. W jakiej kolejności je czytać (i wystawiać), jeśli chcemy zebrać wszystko w całość?

Koncepcje są różne, Adam Sroka w najnowszej inscenizacji zrealizowanej w Teatrze im. Jaracza zdecydował się na kolejność jak w tytule recenzji. Część trzecia jest zaplanowana na osobną premierę – być może potem oba przedstawienia będą czasem grane jako całość (dla „Dziadowych” koneserów). Na razie mamy część pierwszą (tę mało znaną, niedokończoną), drugą (uroczystość dziadów – sceny z duchami) i czwartą (rozmowa Gustawa z księdzem), a na koniec jeszcze fragment „Prologu” z części trzeciej, który jest niejako zapowiedzią kolejnego spektaklu.

Bardzo dobrze wyszła część druga – ciekawie wymyślona przez reżysera i na ogół dobrze zagrana. Wiejska wspólnota siedzi na ławach w kaplicy, Guślarz przewodzi obrzędowi zza cymbałów, a duchy przychodzą i… wypowiadają swe kwestie głosami tych, którzy uczestniczą w obrzędzie. Wymiana między światami (świętych obcowanie) dostaje bardzo konkretny wymiar. Może tylko dałbym więcej światła, gdy starzec rzuca zapaloną garść kądzieli i w górę ma strzelić płomyk, a tu lampka nad sceną rozświetla się jak latarka ze starą baterią.

Część pierwsza – już u Mickiewicza niejasna i niedokończona – dodatkowo straciła na przejrzystości przez skrócenie monologu Dziewicy/Pasterki. Grająca ją Eliza Sondaj biega po scenie niczym na rockowym koncercie i wykrzykuje manifest „niewinnych czarodziejów”, ale w czyim właściwie imieniu – tej rozbawionej (nieco sztucznie) młodzieży, która namawia ją do porzucenia żałoby i cieszenia się chwilą? W oryginale była przecież marzycielką, spędzającą noce na czytaniu książek o wielkiej miłości. Z zamiarów reżysera odczytałem jedynie wyraźny podział na dwie grupy, na lewą i prawą stronę sceny. Jedni żyją „pełnią życia”, dość prosto ją interpretując jako pełnię u-życia, drudzy wiedzą o istnieniu innych wymiarów rzeczywistości (albo je przeczuwają). Pasterka, Starzec, Gustaw kontra czteroosobowy chór młodzieńców (i młodzieńczyń – jakby niektórzy dziś powiedzieli). Aktualne wołanie o docenienie pierwiastka metafizycznego, ale bez pokusy odwracania się od świata.

Część czwarta to wielki monolog Gustawa (w tej roli Ksawery Szlenkier), któremu towarzyszy Ksiądz (Robert Latusek), a także grane przez studentki Szkoły Filmowej (Sarę Lityńską i Klaudię Kuźmińską) dwie młode dziewczyny – córki księdza (grekokatolickiego, a nie łamiącego celibat). To dobry pomysł na ożywienie sceny, problem w tym, że zarówno Ksiądz, jak i jego córki przez większość czasu po prostu słuchają monologu Gustawa. Mogliby coś robić, ale trzeba by wymyślić co… a tak pozostaje nam śledzenie sporu Gustawa z Księdzem, przyznawanie racji jednej lub obu stronom i odliczanie kolejnych mijających godzin (czasu akcji). Szlenkier stara się zmieniać rytm swojego monologu, przemieszcza się po scenie, próbuje nas zaczarować, ale cały czas pozostaje w konwencji romantycznego bohatera zapatrzonego w nieskończoność ponad naszymi głowami.

Aktorów można obsadzić „po warunkach” albo wbrew nim. Te drugie role są niewątpliwie większym wyzwaniem, ale też szansą na stworzenie ciekawej kreacji scenicznej. Tak było w przypadku Karola Puciatego, który wcielił się w postać Józia (a może to duch Józia wcielił się w postać, którą gra Puciaty?). Józio to aniołek z II części „Dziadów”, który nie może trafić do nieba, bo nie zaznał za życia goryczy. Puciaty – wysoki, przystojny (o ile potrafię to ocenić) aktor w typie amanta – gra małe dziecko i jest w tej roli przekonujący, ani nie groteskowo dziecinny, ani nie przesadnie uduchowiony. Podobnie Radosław Osypiuk nie kojarzy się w pierwszej chwili z Guślarzem (ale czy ktoś z nas widział jakiegoś guślarza), a nie dość, że bardzo inteligentnie, z delikatnym dystansem podaje tekst, to jeszcze gra na cymbałach strunowych niczym Jankiel (porównanie czysto literackie, wszak grę Jankiela znamy tylko z opisu). Przy okazji trzeba pochwalić znakomitą muzykę, którą do spektaklu skomponował Marcin Pospieszalski – w nieoczywisty sposób nastrojową, wyrazistą, ale nie efekciarską. Trzecią kreację aktorską, którą chciałbym wyróżnić, stworzyła Dorota Kiełkowicz. Jej postać, wymieniona w programie jako Ktoś, ktoś między śmiercią z „Siódmej pieczęci” Ingmara Bergmana a Arturem Barcisiem z „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego, milcząco towarzyszy obrzędowi. Dopiero w ostatniej scenie bierze na kolana głowę Gustawa i czule do niego przemawia. Jeżeli Mickiewicz stawia przed nami lustro i pyta, co robić, by się ratować w chaotycznym świecie, to tutaj znajdujemy jakąś odpowiedź: otworzyć się na wymiar duchowy, zachować czystość myśli i pragnień.

Z zainteresowaniem czekam teraz na część III. Ciekawe, kto w niej zagra (potrzebna bardzo liczna obsada), jak reżyser poradzi sobie ze zmianami miejsca akcji i wątkami politycznymi. I czy ta nowa inscenizacja będzie żywo dyskutowana w łódzkich autobusach?

Piotr Grobliński


Adam Mickiewicz „Dziady cz. I, II, IV”, adaptacja i reżyseria – Adam Sroka. Premiera w Teatrze im. Jaracza – 11 III 2023.
Teatr im. Stefana Jaracza

Kategoria

Teatr

Adres

ul. Jaracza 27

Kontakt

tel. 42 662-33-00
tel/fax: 42 662-33-33
e-mail: bow@teatr-jaracza.lodz.pl

Nasz serwis internetowy używa plików cookies w celach określonych w Polityce prywatności. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies oznacza, że zostaną one zapisane i przechowywane w pamięci urządzenia za pośrednictwem którego korzystasz z Internetu i będą używane przez nasz serwis w celach określonych powyżej. Jeżeli nie chcesz żeby pliki cookies były zapisywane w pamięci i używane przez nasz serwis, zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Akceptuję powyższe