Bunt i sprzeciw są stare jak ludzkość. Czym są dzisiaj, czy istnieje obecnie kontrkultura? O tym rozmawiano podczas debaty z cyklu "on/off kultura" w Łódzkim Domu Kultury.
Drugi raz Łódzki Dom Kultury zorganizował spotkanie z cyklu
„on/off kultura”, poświęcone ważnym kulturowym zagadnieniem spoza
głównego nurtu. Hasło spotkania brzmiało „Bunt, sprzeciw,
kontrkultura…”, a do wypowiedzenia się na ten temat zaproszono:
Wojciecha Bursztę – antropologa kultury, Mirosława Pęczaka -
dziennikarza „Polityki” oraz muzyków Macieja Szajkowskiego z Kapeli
Ze Wsi Warszawa i zespołu R.U.T.A i Roberta Materę, gitarzystę i
wokalistę Dezertera i R.U.T.Y.
Skąd temat rozmowy? – Bunt i sprzeciw są tak stare jak
ludzkość – wyjaśnił organizator spotkania, Andrzej Białkowski
z ŁDK i przypomniał, że od 1905 roku Łódź postrzegana była jako
miasto niepokorne. – Mówi się, że człowiek z mlekiem matki
wysysa skłonność do sprzeciwu.
Mirosław Pęczak zaczął od powołania się na badania „Młodzi
2011”, które wskazują, że wśród młodych Polaków dominuje postawa
prosystemowa, dostosowania się do tego, co jest. Przypomniał, że w
ostatnich latach PRL bunt pojawiał w postaci ekspresji artystycznej
i społecznej, a miało to rys wolnościowy. – Dziś potencjał
kontestacyjny tkwi w innej niż wtedy postawie – związanej ze
skrajną prawicą, subkulturami typu kibole. Być może to się zaraz
przełamie, ale na razie kibol jest bardziej seksi niż
anarchista – mówił. – Jeśli mówimy o Polsce ostatnich 26
lat, to nie zapominajmy, że sytuacja zmieniła się diametralnie.
Zaserwowaliśmy sobie sami neoliberalną gospodarkę w twardym
wydaniu. Wydawało się, że po absurdalnych czasach PRL prywatyzacja,
nacisk na indywidualny sukces są pomysłami na skok cywilizacyjny.
Klasa średnia w to uwierzyła. To ma swój koszt, ta normalność nie
wszystkich dotyczy, czego dowodem jest to, co się stało ostatnio,
jeśli chodzi o decyzje polityczne. W tej sytuacji zupełnie inaczej
sytuował się wszelki bunt. I społeczny, antysystemowy, i
artystyczny – w świecie sztuki zaczęły obowiązywać zupełnie inne
reguły. Wszyscy zachwycali się hipsterami, emo – propozycjami
nowego stylu życia, które świetnie wpisywały się w neoliberalną
gospodarkę… Dziś każdy przejaw buntu jest natychmiast
komercjalizowany i trudno zachować autentyczność postaw. Jesteśmy
teraz w fascynującej chwili, gdy zaczyna się coś ważnego. Bunt,
sprzeciw, kontrkultura nie muszą się kojarzyć wyłącznie z lewicą.
Dziś mamy do czynienia z kontrkulturą konserwatywną. A skoro jest
to postawa właściwie prosystemowa, to robi się pole dla
kontrkultury nie prosystemowej.
Robert Matera zauważył, że lata 80. to był czas permanentnej
rewolucji. – W latach 90. zachłysnęliśmy się wolnością, w roku
2000 doszło do pewnej stabilizacji i dziś rodzice dziwią się
konserwatyzmem swoich dzieci. Może to taka kolej rzeczy, naturalny
porządek.
Mirosław Pęczak przytaknął: – W badaniach „Młodzi 2011”
wyszło, że liberalno-lewicowi rodzice mają konserwatywno-prawicowe
dzieci. Im młodsze roczniki, tym bardziej konserwatywne. To
powtórka z historii. Wszystko wskazuje, że narasta sytuacja
rewolucyjna. Może się okazać, że zablokowanie kanałów awansu,
dyskomfort natury ekonomicznej spowoduje wybuch społeczny,
jak przy każdej rewolucji. Będzie to miało charakter
kontrkulturowy.
Maciej Szajkowski podkreślał, że na świecie dochodzi do
rewolucyjnych zmian, które niełatwo do końca poznać i zdefiniować.
– W Polsce na fali obecnej konserwatywnej rewolucji pojawiają
się fobie przeciwko uchodźcom czy Unii Europejskiej. Popadamy w
paranoję. A świat jest w innym miejscu – stara się wytłumaczyć
zjawisko współczesnej wędrówki ludów. My wypuszczamy w świat
negatywną narrację, co jest szalenie niebezpieczne. Za czasów
Haidera Austria była izolowana i teraz w Polsce mamy kłopot tego
typu.
Wojciech Burszta podkreślał, że ponieśliśmy ogromną porażkę
edukacyjną – zarówno szkoły, jak i uczelnie. I to jest podstawowy
problem. – Prowadzimy badania wizji narodu polskiego w
podręcznikach szkolnych po 1989 roku. Wniosek jest smutny –
edukacja historyczne nie zmieniła się po 1989 roku poza tym, że
jest inny areopag bohaterów. Nie ma szerszego kontekstu
historycznego, a jedyne myślenie wspólnotowe dotyczy narodu. Na
Zachodzie trwa tymczasem renesans pojęcia kosmopolityzmu – co to
znaczy być kosmopolitą w obliczu wielkich migracji. Jak można być
patriotą, a jednocześnie kosmopolitą, czyli takim człowiekiem,
który potrafi zrozumieć innych ludzi. Najważniejsze jest, żeby
ludzie się dogadywali, znajdowali pola porozumienia. Mieliśmy
nadzieję, że po 1989 roku nie tylko kraj się zmodernizuje, ale i
zmieni się nasze myślenie, przestaniemy być socjalistyczni i
nacjonalistyczni i będziemy wreszcie normalni. Nic nie zostało w
tym kierunku zrobione – czuję się temu współwinny.
Maciej Szajkowski: – W okresie komuny narracje
niepodległościowe były niezbędne. Ale od pokoleń odwołujemy się do
mitu sarmackiego, wybranego narodu. Wokół tego tworzy się politykę
kulturalną. Szlachta stanowiła tymczasem osiem procent
społeczeństwa, chłopstwo – ponad 70 procent. Kolejne pokolenie daje
się wpędzić w kozi róg. Nie ma w Polsce tego, o czym dyskutuje
świat – jak przygotować się na zachodzące właśnie dramatyczne
zmiany, które dotyczą wszystkich.
Wojciech Burszta: – Bywa, że powraca też język i sposób
myślenia Romana Dmowskiego. Warto mieć świadomość, że to już było i
że jest to korozyjne dla społeczeństwa. Nie ma możliwości
prowadzenia dyskusji. Wydaje mi się że to najgorsze, do czego
doszliśmy.
Robert Matera oskarżał system edukacji: – Nie uczy się nas
dyskusji, wygłaszania własnego zdania.
Słuchacz z sali zarzucił dyskutantom odejście od tematu
spotkania. – Mówicie w kontekście historycznym – a ważne jest,
jakie to ma znaczenie dzisiaj. Mam wrażenie, że istnieje bunt
młodzieży – świadczą o tym graffiti na ścianach. Młodzi krzyczą do
was.
Wojciech Burszta zgodził się, że istnieją różne formy buntu
młodych ludzi. – Jako formę sprzeciwu traktuję też „roweractwo”
i ruchy miejskie, różne odmiany ekologii w sensie alternatywnego
stylu życia.
Maciej Szajkowski: – W obecnej kontrkulturze istnieje
wiele narracji, wiele oglądów świata, rzeczywistość jest
wielowymiarowa. Bunt wypływa z tak różnych środowisk, że trudno
mówić o jednej definicji kontrkultury. Kiedyś wróg był jasno
określony. Dziś przenikają się różne światy. Przechodzi u nas na
przykład burzliwa konfrontacja z instytucją Kościoła. Podważane są
porozumienia, które udało nam się osiągnąć w latach 90. To
doprowadzi do totalnej konfrontacji albo do apostazji wielu z nas i
poszukiwania alternatywnych ścieżek duchowych. Tak też przejawia
się bunt.
Robert Matera: – Jednym z przejawów buntu w latach 90. był
powrót do muzyki ludowej, która w PRL została zamknięta w
skansenie. Okazało się, że można zrobić coś nowego z czegoś
starego. Potem pojawiły się kolejne zjawiska muzyczne, np.
hip-hop. Maciej Szajkowski: – Powrót do źródeł w latach
90., gdy Polska zachwycała się popkulturą, był postrzegany jako
kontrkultura. Pojawiło się też disco polo.
Andrzej Białkowski orzekł, że w przeciwieństwie do tego, co
działo się w latach 90, nie widzi buntu w Łodzi. Na co muzyk z
Socteau Cirque (który wystąpił po dyskusji) odrzekł: – Z buntem
nie jest źle. Wystarczy poszukać.
Piotr Grobliński z ŁDK, przysłuchujący się dyskusji wybuchnął:
– W świecie, którym rządzą zramolali hippisi, współczesny młody
człowiek ma dwa wyjścia: albo zostać konserwatystą albo
kibolem.
– Konserwatyzm jest dziś odskocznią i rewolucją –
powiedział Maciej Szajkowski.
Głos zabrał Przemysław Owczarek, łódzki poeta: – Mam
wrażenie, że od jakichś 10 lat istnieje narracja oficjalna i
narracja wykluczona. Nie ma środka, czyli społeczeństwa
obywatelskiego. W szkole nikt nie uczy pracy zespołowej. Nie
istnieje ścieranie się poglądów, kompromisu. A trzeba nauczyć
rozmawiać. Prawdziwy dialog to rodzaj terapii zrozumienia drugiej
strony, żeby wypracować kompromis. Dyrektorzy instytucji
zawłaszczają ją i robią, co chcą. Jest jeden wielki syf i nikt tego
systemu nie rozpieprzy.
- Mam wrażenie, że wracamy do ideologii krwi i ziemi, co
się zawsze źle kończyło. Zaczniemy się opamiętywać, gdy na ulicy
zginie jakiś człowiek – zakończył dyskusję.
Ważnym elementem spotkań są muzyczne i wizualne komentarze do
dyskusji – tym razem zaproszono wspomniany ambientowy Socteau
Cirque, a wieczór zakończono projekcją filmu w reżyserii Mathieu
Kassovitza pt. „Nienawiść”.
Kolejne spotkanie z cyklu (organizowane przez Piotra
Groblińskiego z ŁDK) już 5 maja.
Notowała Aleksandra
Talaga-Nowacka