Prezydent Hanna Zdanowska, prezes Towarzystwa Przyjaciół Łodzi Ryszard Bonisławski oraz
dyrektor Instytutu Historii UŁ prof. Jarosław Kita zaproponowali nowe nazwy dla ulic, placów i skwerów w Nowym Centrum Łodzi.
Prezydent Hanna Zdanowska, prezes Towarzystwa Przyjaciół Łodzi
Ryszard Bonisławski oraz dyrektor Instytutu Historii UŁ prof.
Jarosław Kita zaproponowali nowe nazwy dla ulic, placów i skwerów w
Nowym Centrum Łodzi. Pomysły zostaną poddane ocenie mieszkańców, po
czym projekt trafi na którąś z wrześniowych sesji Rady
Miasta.
Projekt obejmuje nadanie nazw 11 ulicom, 8 alejom, 8 pasażom,
2 skwerom, 2 placom i rynkowi. Nowe nazwy zastąpią nazwy robocze,
którymi posługiwano się w czasie projektowania i budowy dworca (np.
Nowotargowa). Jednocześnie pomysłodawcy zakładają, że nie zmienią
się nazwy ulic, przy których mieszkają już dziś łodzianie (zostanie
ulica Składowa, Knychalskiego czy Lindleya), tak by nie było
konieczności wymiany dowodów i innych utrudnień.
Cały rejon uzyska jednak pewną spójność toponimiczną - prawie
wszyscy nowi patroni to łódzcy fabrykanci, co koresponduje z nazwą
uruchamianego w centrum nowej dzielnicy dworca. Co ciekawe:
patronami ulic nie zostaną konkretni fabrykanci, ale całe rody, w
których fabryki przechodziły z ojca na syna. Trochę na doczepkę
pomysłodawcy dodali rynek Kobro i plac Strzemińskiego - taki
akcencik artystyczny w tym fabrykanckim żywiole.
Nie mogło też zabraknąć podkreślenia wielokulturowości - będą
więc ulice Polska, Rosyjska, Żydowska i Niemiecka, a oprócz tego
Pasaż Czterech Kultur i ulica Knychalskiego. Wydaje się, że
szukając patronów, pomysłodawcy próbowali dbać o równowagę
poszczególnych narodowości, choć parytety trudno tu nawet obliczyć
(niektórzy z niemieckich czy żydowskich fabrykantów polonizowali
się). Mamy więc: Geyerów, Grohmanów, Scheiblerów, ale też
Poznańskich, Silbersteinów czy Jarocińskich. Mamy Stolarowów, ale
też Barcińskich czy Arkuszewskich. Nie da się jednak uciec przed
wrażeniem, że im większa fortuna, tym szersza ulica. A największe
fabryki należały w Łodzi do Niemców i Żydów, choć można ich uznać
za Lodzermenschów. W aspekcie wielokulturowości ciekawe zestawienie
nastąpi w okolicach ŁDK, gdzie ulice Traugutta, Kilińskiego i skwer
Sałacińskiego odwołują się raczej do tradycji powstań przeciw
zaborcom, jakby nie patrzeć - Niemców i Rosjan.
Najwięcej kontrowersji budzą chyba nazwy projektowanych
skwerów: nie wiadomo, czy skwer Ziemi Obiecanej to hołd oddany
Reymontowi, Łodzi czy biblijnej krainie (poza tym skwer ziemi to
nie brzmi najlepiej). Trochę podobnie jest ze skwerem Prząśniczki -
czy chodzi o utwór Stanisława Moniuszki? Czy może o część
kołowrotka zwaną prząśniczką? Obawiam się, że pomysłodawcom
chodziło raczej o prządkę.
Uwagi do projektu mieszkańcy mogą zgłaszać na facebookowym
profilu UMŁ, nie będzie typowych konsultacji społecznych.