– Malowanie jest jak taniec. Włączam muzykę, tańczę i jestem w swoim świecie – zamykam się w nim, rozmawiam sama ze sobą, skupiam się na formie, kolorze, na tym, co właśnie przeżywam, i to jest naturalne jak pływanie w wodzie. To przepiękny i mocny proces, bez którego nie mogłabym żyć – mówi Malwina Banach, studentka IV roku Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, której wystawę zorganizuje w maju w Centrum Kultury i Sztuki w Skierniewicach Łódzki Dom Kultury.
Aleksandra Talaga-Nowacka: Malarstwo jest twoim najważniejszym medium?Malwina Banach: Posługuję się malarstwem, fotografią, kolażem, poezją, sztuką teatralną. Robiłam szaloną muzykę elektroniczną. Lubię śpiewać w lesie czy nad jeziorem. Fascynuje mnie rzeźba. A malarstwo to jest moje życie, moje główne medium, daje mi najwięcej spełnienia i satysfakcji.
Tematem twoich obrazów wydaje się być zmaganie z codziennością, z problemami.
Maluję, co przeżywam. Przekazuję piękno, którego doświadczam, wzruszenie czy rozpacz, moje obrazy zawsze są pełne emocji.
Wizualizowanie przeżyć pomaga ci radzić sobie z nimi?
Myślę, że tak. Pomaga mi też zrozumieć siebie. Zawsze, gdy namaluję to, co chciałam, czuję, że została opowiedziana i zamknięta jakaś historia i mogę zacząć myśleć o kolejnej. A że jestem płodna, maluję cały czas. Maluję, żeby żyć, żyję, żeby malować.
Twoim głównym środkiem wyrazu wydaje się uproszczenie: kolorów – płasko traktowanych i form – na przykład często postaciom brak szczegółów twarzy.
To zależy od okresu. Cykl, w którym detale nie występowały, opowiadał o moim dzieciństwie i o dalekich wspomnieniach. Nie można dokładnie przypomnieć sobie twarzy widzianej przed laty.
Całą rozmowę Aleksandry Talagi-Nowackiej można przeczytać w marcowym numerze „Kalejdoskopu” 3/2024.
Kategoria
Inne