Co zdecyduje o sukcesie procesu rewitalizacji, który wkrótce obejmie część Śródmieścia Łodzi? Teoria – uczynić miasto przyjaznym, wspierając i angażując na różne sposoby jego mieszkańców – jest dość prosta. Tylko jak to zrobić?
W dwóch tekstach starałam się przybliżyć podstawy procesu
rewitalizacji, który wkrótce obejmie część Śródmieścia Łodzi.
Pisałam o różnych aspektach, które tworzą sukces takiego
przedsięwzięcia. Teoria – uczynić miasto przyjaznym, wspierając i
angażując na różne sposoby jego mieszkańców – jest dość prosta do
opanowania. Największe wyzwania czają się w pytaniu „jak to
zrobić?”.
Zajmijmy się zatem poszukiwaniem odpowiedzi – posługując się
przykładami. Na pierwszy ogień wybrałam dziedzinę pozornie odległą
od „wielkich zmian w świecie” – kulturę. Zacznijmy od własnego
podwórka.
Najbardziej znanym przykładem rewitalizacji z Łodzi jest
obecnie Księży Młyn – unikatowy zespół fabryczno-rezydencjonalny
(zbudowany w latach 1873-1891) wpisany do rejestru
zabytków.
Pierwszym działaniem zapowiadającym rewitalizację osiedla było
włączenie go do „Uproszczonego lokalnego programu rewitalizacji
wybranych terenów śródmiejskich oraz pofabrycznych Łodzi na lata
2004-2013”. Uznano, że Księży Młyn jest tzw. obszarem węzłowym,
czyli takim, który ma bezpośredni wpływ na jakość przestrzeni
publicznej centrum Łodzi i świetnie wyraża jej tożsamość.
Podkreślano też wartość tutejszej zabudowy, zarówno fabrycznej,
mieszkaniowej, jak i rezydencjonalnej. Dokument wskazywał na
konieczność odnowy obszaru, ze szczególnym uwzględnieniem
uporządkowania otoczenia, poprawy jakości życia i rozszerzenia
dotychczasowych funkcji okolicy. Istotne było też podniesienie
atrakcyjności turystycznej Księżego Młyna, traktowanego jako „Łódź
w pigułce”, przy jednoczesnym zachowaniu jego specyficznego
klimatu.
Na potrzeby działań rewitalizacyjnych przeprowadzono szereg
badań i ekspertyz. W 2011 r. powołany został Zespół ds.
rewitalizacji Księżego Młyna, którego przewodniczącą została
wiceprezydent Agnieszka Nowak. Zarówno wiceprezydent (która funkcji
tej już nie pełni), jak i koordynator przemian Arkadiusz
Bogusławski to osoby zasłużone dla sprawy. Gotowy program przyjęto
po konsultacjach społecznych w 2012 r.
Dobrze, ale gdzie w tym wszystkim kultura, ktoś mógłby
zapytać? Otóż kultura była i jest sednem ożywienia gospodarczego i
turystycznego na Księżym Młynie (o ożywieniu kulturalnym nie
wspominając). Rewitalizacja wiązała się oczywiście z remontami
budynków i infrastruktury oraz restrukturyzacją zadłużenia
mieszkańców i ich animacją w Klubie Integracji Społecznej, jednak
głównym wyróżnikiem procesu na Księżym Młynie było wprowadzenie
pracowni artystycznych.
Początkowo było ich 12 (pierwsze powstały w czerwcu 2013 r.) –
do dzisiaj można odwiedzać pracownie mozaiki, fotografii, atelier
projektantki mody czy miejsce łączące pracownię z kawiarnią –
Kreatoorę. Docelowo lokali dla artystów ma być 28, o łącznej
powierzchni niemal 2000 m2. Szacuje się, że dadzą zatrudnienie 70
osobom. Projekt wpisany jest w strategię rozwoju branży kreatywnej
miasta. Zmiany nie są rewolucyjne, ale pozwala to uniknąć jednego z
większych ryzyk rewitalizacji – gentryfikacji. Zjawisko to polega
na „wyparciu” dotychczasowych mieszkańców i funkcji przez nowe,
wprowadzone w ramach zmian. Zwykle oznacza to, że „młodzi, piękni i
bogaci” tworzą dość luksusowe otoczenia dla własnych potrzeb, z
którego muszą usunąć się dotychczasowi użytkownicy przestrzeni,
których zazwyczaj nie stać na życie w gwałtownie odmienionej
rzeczywistości. Brzmi niegroźnie, ale trzeba pamiętać, że w tak
złożonych mechanizmach, jak odnowa miast i wsparcie mieszkańców
polityka „zaoraj i wybuduj” nie jest właściwa; prowadzi bowiem do
przeniesienia i pogłębienia problemów.
Artyści zainteresowani są też współpracą z mieszkańcami, co
było widać np. podczas konkursu na „małe granty” (do 5000 zł),
prowadzonego przez Centrum OPUS w zeszłym roku. Z osiedla spłynęło
wiele projektów, z których część została nagrodzona dotacją –
odbyły się m.in. plenery malarskie z mieszkańcami i warsztaty
animacji poklatkowej.
Kolejnym ogniwem zmiany przez kulturę na Księżym Młynie jest
utworzenie przez Akademię Sztuk Pięknych Akademickiego Centrum
Designu w budynku szkoły z 1877 r. Budowla i działka stanowią
darowiznę miasta na rzecz uczelni, która w zmian ma wyremontować i
wyposażyć kompleks oraz uporządkować przestrzeń – szacuje się, że
prace pochłoną około 35 mln zł. Środki będą pochodzić z budżetu
uczelni oraz środków zewnętrznych (m.in. z Unii Europejskiej).
Centrum będzie skupiało się na rozwoju wzornictwa i mody.
Oprócz wsparcia projektantów przewidziano również działania
związane z sieciowaniem studentów różnych uczelni artystycznych i
kontaktowaniem ich z przedstawicielami biznesu. Centrum zajmować
się będzie również promowaniem nowoczesnych technologii w sposób
możliwie przystępny – również dla osób niebędących studentami ASP.
W Centrum ma powstać także studio filmowe, współużytkowane, na
potrzeby animacji analogowych i cyfrowych, ze studentami Szkoły
Filmowej. W budynku będą też trzy galerie, lokal gastronomiczny i
hotel dla wizytujących wykładowców. Otwarcie placówki przewiduje
się na pierwszą połowę 2018 r.
Warto też wspomnieć, że na Księżym Młynie swoją siedzibę ma
„Pociąg do Łodzi” – firma zajmująca się produkcją pamiątek z
naszego miasta, tworzonych zarówno z myślą o turystach, jak i o
mieszkańcach. „Pociąg” jest też organizatorem letnich kiermaszów
„pod chmurką” na Kocim Szlaku, podczas których każdy może
zaprezentować swoją twórczość.
Nieco podobny pomysł realizuje w Gdańsku Instytut Sztuki
Wyspa, obecnie zagrożony likwidacją. Instytut, położony na terenie
dawnej Stoczni Gdańskiej, łączy funkcje ośrodka i galerii sztuki
nowoczesnej, miejsca rezydencji artystycznych i badawczych oraz
ośrodka integrującego i animującego społeczność lokalną na
specyficznym, poprzemysłowym terenie Młodego Miasta. Twórcy
Instytutu często podkreślają swój związek z miejscem i wkład, jaki
wnoszą w pielęgnację i urozmaicenie jego tożsamości. Instytut
powstał w 2004 r. i jest zarządzany przez organizację pozarządową
(Fundacja Wyspa Progress). Działalność fundacji opiera się
finansowo na dotacjach, sponsoringu i środkach wypracowanych w
ramach działalności gospodarczej (m.in. prowadzenie księgarni). Co
ciekawe, Instytut przez lata był przykładem międzysektorowej
współpracy – oprócz samorządu istotnym partnerem był podmiot
prywatny – deweloper, do którego należał budynek Instytutu.
Obecnie, jak czytamy na Facebooku Wyspy, „Fundacja Wyspa
Progress/Instytut Sztuki Wyspa po 30 latach aktywności decyzją
władz Gdańska traci swoją siedzibę na terenie Dawnej Stoczni
Gdańskiej. Na jej miejscu ma powstać element Muzeum Sztuki
Współczesnej”. To nie pierwszy raz, kiedy ciekawa placówka
zagrożona jest ze strony władz, które nie dostrzegają istotności
jej działań.
Jak wygląda „kultura w rewitalizacji” poza Polską? Warto
przytoczyć przykład squartu „Chez Robert Electron Libre” z Paryża.
Squart to krzyżówka dwóch słów: „squat” i „art”. Że „art” to
sztuka, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Squat czy – bardziej swojsko –
skłot to zasiedlony (najczęściej nielegalnie) pustostan,
przerabiany przez grupę dzikich lokatorów (zazwyczaj tworzących
niesformalizowaną wspólnotę) na potrzeby mieszkalne, ale zazwyczaj
również kulturalne, edukacyjne czy artystyczne.
Po krachu projektu na Kopernika wedle mojej wiedzy nie ma w
Łodzi żadnego takiego miejsca. W Polsce najbardziej znane są chyba
poznański Rozbrat i warszawska Syrena.
Dziś wspomniany squart jest atrakcją turystyczną Paryża, która
słynie z niebanalnej formuły działania. Squart oferuje bowiem nie
tylko pokazy, darmowe koncerty i zwiedzanie galerii (co dwa
tygodnie nowa wystawa!), ale również możliwość odwiedzenia (za
darmo) większości pracowni artystycznych. Artyści sami decydują o
formule takiej wizyty. Dwa razy w roku odbywa się weekendowy
festiwal poświęcony kulturze, sztuce i muzyce. O popularności
miejsca niech świadczy fakt, że squart jest trzecią najczęściej
odwiedzaną placówką kultury, gdy idzie o sztukę współczesną w
Paryżu!
Jak do tego doszło? Historia zaczyna się w 1999 r. od
zasiedlenia przez grupę artystów opuszczonej i niszczejącej
sześciopiętrowej kamienicy przy ulicy Rivoli 59. Przy wsparciu
lokalnych środowisk związanych z kulturą alternatywną budynek
został dość szybko uporządkowany i zaadaptowany na cele
artystyczne. Początkowo mieściły się tutaj głównie mieszkania i
pracownie artystów, chwilę później powstała także galeria. Oferta
squartu obejmowała też liczne pokazy, dyskusje, koncerty i różnego
typu wydarzenia kulturalne. Władze miasta były sceptyczne i
zapowiedziały eksmisję. Jednak duża atrakcyjność propozycji
oferowanych przez squart, jego rosnąca popularność medialna i
turystyczna (40 000 odwiedzających rocznie według raportu
francuskiego Ministerstwa Kultury), a także poparcie środowisk
artystycznych Paryża spowodowały zmianę decyzji – oczywiście pod
pewnymi warunkami. Ekipa tworząca squart musiała uzyskać osobowość
prawną – przyjęła postać stowarzyszenia. Miasto wykupiło i
wyremontowało budynek przy Ravioli 59, dla którego stowarzyszenie
stworzyło plan funkcjonalny. Jego podstawą jest system pracowni
artystycznych dla 30 osób. 20 z nich to artyści na stałe zajmujący
pracownie, 10 zmienia się (artist-in-residence) co trzy lub sześć
miesięcy. Artyści nie mogą jednak mieszkać, a jedynie pracować w
squarcie. Studia udostępniane są od wtorku do niedzieli od 13 do
20. Ze squartu korzystają nie tylko twórcy, ale również mieszkańcy
okolicy, którzy zajmują się obsługą turystów. Istnienie squartu
jest więc potężnym impulsem ekonomicznym dla okolicy.
Przytoczone powyżej przykłady to tylko wąski wybór z
szerokiego rezerwuaru pomysłów na „kulturę w rewitalizacji”. Dobrym
źródłem kolejnych jest podsumowanie Konferencji
„Kultura+Rewitalizacja”, która odbyła się w grudniu 2014 r. w
Warszawie. Z zawartych w nim opisów działań chciałabym wspomnieć
jeszcze o jednym, nie tyle związanym z tworzeniem miejsc czy
instytucji, co raczej z szukaniem rozwiązań. Chodzi o projekt
Creative Cities, prowadzony w 15 miastach Europy, łączący artystów,
urzędników i aktywistów. Pierwszym etapem był dwudniowy warsztat
Future City Game („Gra dla miasta przyszłości” w luźnym
tłumaczeniu), który opierał się na identyfikacji, a następnie
próbie rozwiązania jednego problemu w mieście. Następny etap –
Urban Ideas Bakery (Piekarnia Pomysłów Miejskich) – konfrontował
wypracowane pomysły z gronem ekspertów. W efekcie powstały i
zostały wdrożone rozmaite rozwiązania, począwszy od taksówki wodnej
w Glasgow po obniżenie podatków na głównej ulicy w Kownie. Podobną
formułę łatwo będzie zorganizować w Łodzi – może właśnie w
Akademickim Centrum Designu?
Maria Nowakowska
Foto: Dariusz Kulesza